Jak wiecie, jeśli czytacie ten blog od dawna, bardzo lubię folk. Właściwie blog powstał poniekąd i z mojej fascynacji folkowymi klimatami. Ale potem to się trochę zmieniło
Kiedy zaczynałam pisać bloga kilka lat temu, folk nie był taki popularny jak dziś. Była to raczej nisza, coś wyjątkowego i dlatego tak mnie fascynowało. Folkowe ubrania i przedmioty zdarzały się rzadko i raczej tylko w wyspecjalizowanych sklepach lub u twórców ludowych.
Minęło trochę czasu i nagle folkiem zachwycił się cały świat. Nie tylko zalał on stragany w górskich miejscowościach turystycznych, ale wszedł i do sieciówek, i na wybiegi mody.
Wszelkie folkowe (lub pseudofolkowe) rzeczy można teraz kupić praktycznie wszędzie.
To samo przechodziły inne powiązane z ludowością style, wywodzące się z odmiennych kultur jak etno, hippie, boho
I dlatego już tak bardzo mnie nie kręcą, bo już tak mam, że nie lubię mainstreamu.

I tak sobie myślę, że zatoczyło się pewne koło… Kiedyś wieś lub różne grupy etniczne kojarzyły się z zacofaniem i były mało atrakcyjne dla świata. Potem zachłyśnięto się ludową kulturą, jej stylem, rękodziełem, zdobnictwem, zwyczajami, itd. A kiedy zostało to skomercjalizowane, ja chcę wrócić do początku, do tego, co prawdziwe, a nie opakowane w błyszczącą powłoczkę.

Bo ja uwielbiam być wieśniarą! 🙂
Może nie do końca taką z krwi i kości, bo krów nie doję i pola nie orzę, ale żyję co dzień w tej mojej wiejskiej enklawie, gdzie chodzę na odpusty, na których większość osób ubiera się na ludowo, a po mszy stoi długa kolejka do waty cukrowej. Na tej wsi, gdzie na wielki świat i jego trendy patrzy się z przymrużeniem oka. Na wsi, gdzie wszystko toczy się wolniej i bez spiny. Na wsi, gdzie – obok tych straganów i pokazówy, widać codzienne ludowe zwyczaje i tradycje. Na wsi, gdzie żyją jeszcze prawdziwi twórcy ludowi, prawdziwi rękodzielnicy, jak mój sąsiad, o którym pisałam Wam TUTAJ.

I takiej dawki prawdziwej wsi spodziewałam się na festiwalu Etnomania w Wygiełzowie (o skansenie w Wygiełzowie pisałam Wam TUTAJ), który odwiedziliśmy w ubiegłą niedzielę.

Chciałam się na niego wybrać od kilku lat, ale zawsze coś w tym przeszkadzało. W końcu w tym roku się udało, więc byłam bardzo szczęśliwa.
Zapowiadało się świetnie, masa wystawców – twórców rękodzieła, wielka dawka folku i dużo zabawy.

I faktycznie, bawiliśmy się bardzo dobrze, ale stragany (których było naprawdę mnóstwo) mnie rozczarowały.
Piękne rękodzieło, temu nie można zaprzeczyć, jednak w zdecydowanej większości słabo powiązane z ludowością.
Bo rękodzieło jako takie nie jest tożsame z folkiem czy etno, a twórca rękodzieła nie jest tożsamy z twórcą ludowym.

Spodziewałam się, że na festiwalu będą prawdziwi rękodzielnicy ludowi z różnych części kraju, prezentujący charakterystyczne dla swoich regionów zdobnictwo, tymczasem w większości były to po prostu osoby zajmujące się produkcją hand-made.

Jak już wspomniałam, rzeczy były bardzo ładne i oczywiście nie obyło się bez zakupu jakichś drobiazgów, ale prawdziwej ludowości i etno klimatów, jak dla mnie, było zdecydowanie za mało.
Napalałam się na wyjątkową ludową twórczość, taką, wiecie, niszową, a tymczasem – z małymi wyjątkami – znalazłam w większości to, co na co dzień można spotkać na różnych straganach, kiermaszach i w internecie.
Syn na Szczycie za to był całkiem zadowolony, bo dorwał na Etnomanii kilka nowych jeży do kolekcji 😀 A do tego razem z Małym Cukromania-kiem (bo nasza kochana ekipa z Cukromanii nam towarzyszyła <3) dorwali boćki 🙂

Niemniej jednak, na Etnomanii miło spędziliśmy czas, a najlepiej bawiliśmy się podczas wycieczki do Zamku Lipowiec znajdującego się na terenie skansenu.
W zamku było też znacznie luźniej niż wśród straganów, które przyciągnęły prawdziwe tłumy, więc nieco tam odpoczęliśmy od zgiełku i od palącego słońca (no, może pomijając wdrapywanie się na basztę, co było prawdziwym wyzwaniem) 🙂

A ja dostosowałam się do nazwy wydarzenia – no bo, jak etno, to etno 😉 i wybrałam taki właśnie strój, z którego największym hitem są dla mnie kozaki od Bonprix – są strzałem w dziesiątkę – tak wygodne, że bez problemu mogłam się w nich wdrapać na zamek 🙂

I choć, tak jak pisałam Wam na początku, nie jestem już tak zafascynowana folkowymi klimatami, jak kiedyś, to w takim stylu hippie bardzo dobrze się czuję, myślę, że idealnie oddaje on mój charakter 🙂

A kozaki znajdziecie tutaj -> BONPRIX – OBUWIE DAMSKIE – KOZAKI