Ostatnio z wielką radością informowałam Was, że wkrótce pojawi się moja nowa powieść – „Babskie lato„.
Premiera przewidziana jest na maj, lecz książka będzie dostępna już wcześniej w przedsprzedaży.
Jest to opowieść inna od tych, do których być może Was przez ostatnie lata przyzwyczaiłam. „Babskim latem” wracam bowiem do początków mojej twórczości – książek lekkich i zabawnych, w których dużo się dzieje, a wszystko jest potraktowane z przymrużeniem oka.
Kolejnym aspektem, który różni tę książkę od wszystkich moich poprzednich jest to, że akcja rozgrywa się w wielu miejscach, ponieważ „Babskie lato” to opowieść drogi – drogi, która przynosi niespodziewane zdarzenia, zarówno te przychodzące z zewnątrz, jak i zachodzące wewnątrz bohaterek.
Bo tym razem bohaterki są aż trzy i jakkolwiek, zasiadając do pisania, zamierzałam główną postacią uczynić Kornelię (stąd jej zaczynające się na literkę „K” imię), to dwie pozostałe panie nie pozwoliły mi pozostawić się w tyle, a można nawet powiedzieć, że jedna z nich – zgodnie ze swoim przebojowym charakterem – wybiła się na pierwszy plan 🙂
Cóż nawyprawiały te trzy (a w porywach nawet cztery) charakterne Ślązaczki i co je spotkało podczas szalonej podróży w nieznane?
O tym będziecie mogli już wkrótce się przekonać, sięgając po książkę 🙂
A dziś mam dla Was mały podgląd niektórych z miejsc akcji powieści.
Muszę jeszcze dodać, że – jak zawsze przy pisaniu – inspiracją było dla mnie życie i to, co dobrze znam. Tym razem więc sięgnęłam do swoich korzeni, czyli mojego rodzinnego Górnego Śląska, a także rodzinnych stron mojego dziadka. Wielu pomysłów dostarczyły mi dwie podróże, które odbyłam w ostatnich latach na pogranicze województwa świętokrzyskiego, za co należą się podziękowania mojej kuzynce, ale… wszystko w swoim czasie 🙂
Nie będę na razie odkrywać zbyt wielu kart, póki co – odsłaniam rąbka tajemnicy 🙂
Jak już wspomniałam, część akcji rozgrywa się na Górnym Śląsku, a bohaterki mieszkają w mojej rodzinnej dzielnicy Bytomia.
To kamienica książkowej Renaty przy ulicy Prusa (a kiedyś również i moja). Renata (jak i niegdyś ja) zajmowała mieszkanie z mansardowymi oknami na ostatnim piętrze.
„Miała z niego widok na tyły kamienic tworzących cały kwadrat budynków przy sąsiednich ulicach oraz na leżące pomiędzy nimi podwórka. Nie był to zbyt radosny pejzaż, ale nie należał też do najgorszych. Wszystkie te budynki były od frontu otynkowane, a niektóre nawet zdobione ciekawymi detalami. Z tyłu ściany były gołe, co mogło sprawiać nieco ponure wrażenie, jednak ta surowość nagich, czerwonych cegieł miała swój specyficzny urok. Po lewej stronie, ponad dachami kamienic wystawała podwójna wieża kościoła pod wezwaniem Świętej Barbary, patronki górników. Obecnie, podświetlona po zmroku, wyglądała we mgle niczym dwa słupy blasku z innego świata.”
A widok ten był właśnie taki:
Ale akcja rozgrywa się nie tylko, a nawet nie w większości na Górnym Śląsku. Pojawia się wiele kolejnych regionów i miejsc. I tak to, po szarych śląskich kamienicach, mamy bardzo kolorowe Zalipie.
Więcej fotek z mojej podróży w to miejsce znajdziecie w TYM wpisie.
Całkiem przełomowe wydarzenia rozgrywają się na pięknym zamku w Baranowie Sandomierskim.
Więcej zdjęć tej perełki zwanej Małym Wawelem możecie zobaczyć w TYM wpisie.
„Zamek w Baranowie Sandomierskim, zwany Małym Wawelem, urzekł je od pierwszego wejrzenia. Nim jeszcze Renata zatrzymała samochód na znajdującym się przy nim parkingu, Pola zdążyła wydać już jakąś setkę zachwyconych okrzyków. Trzeba było jednak przyznać, że budynek faktycznie budził podziw. Pięknie podświetlony, jaśniał w mroku pełnią swej urody, wyglądając niczym lokum dla królewny z bajki.
Kiedy przeszły przez ciężką, sklepioną łukowo bramę, na chwilę znalazły się w kamiennym korytarzu, aby za moment wpaść w jeszcze większy zachwyt, kiedy wyszły z niego na przestronny wewnętrzny dziedziniec. Z trzech stron otaczały je tu pięknie oświetlone piętrowe galerie z kolumienkami, zdobione malowidłami i freskami.”
„Ogromna komnata była urządzona bardzo stylowo meblami wyglądającymi na antyki, choć trudno było ocenić, czy były one prawdziwe, czy tylko na takie stylizowane. Nie miało to jednak żadnego znaczenia, bo meble świetnie spełniały swoją funkcję, nadając komnacie dworski wygląd. Zachwycający sufit tworzyły łukowe sklepienia, zdobione freskami w kształcie gwiazd. Na środku zwisał okazały, prawdziwie zamkowy żyrandol.”
To nie wszystko – są i inne miejsca, a główna część akcji rozgrywa się jeszcze gdzie indziej, ale nie mogę tak na wstępie odsłaniać wszystkich kart 🙂 Zresztą, nie zewsząd mam zdjęcia, ale mam nadzieję, że uda mi się to jeszcze nadrobić 🙂
A na koniec dwie ciekawostki.
W książce znajdują się różne odwołania do opery (za sprawą Opery Śląskiej w Bytomiu), a szczególnie do przedstawień „Rycerz Sinobrody” i „Zemsta Nietoperza” (no dobrze, nie będę ukrywać, że to moje dwa ulubione spektakle 🙂 ). A poniżej możecie zobaczyć mojego dziadka – przez 50 lat solistę sceny Opery Śląskiej – w rolach z tych właśnie przedstawień 🙂
„– Jakby ci to powiedzieć? – Kornelia zastygła z miską sałatki jarzynowej w dłoniach, którą właśnie przestawiała z kredensu na stół. – Już od dawna nie jestem Hermią, która mogłaby poślubić księcia Szafira, a raczej królową Klementyną, więc zostają mi tylko mężczyźni pokroju króla Bobeche’a.
– Czyli starzy, glacaci i nerwowi? – upewniła się Pola.”
I na koniec – moje dzieciństwo w Bytomiu 😉