Ludzkości od wieków towarzyszy chęć podróży w czasie. Ten wątek występuje w najróżniejszych książkach i filmach, a być może i w badaniach naukowych. Na pewno często pojawia się w marzeniach. Pewnie każdy z nas choć raz w życiu myślał: “gdyby tak można było cofnąć czas…”.
Czas jednak płynie po swojemu, z tego, co wiemy – zawsze do przodu. Ale… ale są miejsca, gdzie czas się zatrzymał, a nawet więcej – gdzie można poczuć się tak, jakby naprawdę doświadczyło się podróży w przeszłość.
Takim miejscem jest Nadwiślański Park Etnograficzny w Wygiełzowie (długo miałam problem, żeby poprawnie zapamiętać nazwę tej miejscowości ;)), który znajduje się przy trasie pomiędzy Chrzanowem a Zatorem.
Na pierwszy rzut oka prezentuje się niepozornie. Przejeżdżaliśmy obok niego wiele razy, jednak z drogi widać tylko drzewa i ze dwie chatki oraz basztę zamku na szczycie góry.
W końcu jednak, któregoś razu, postanowiliśmy się zatrzymać i skansen zwiedzić. I to była świetna decyzja!
Usytuowany w malowniczym lasku, okazał się bardzo rozległy, urokliwy i przede wszystkim – ciekawy. Majowa pogoda i kwitnące bzy dodatkowo potęgowały jego urok.
Okazało się, że skansen to znacznie więcej, niż widać z drogi. Na jego terenie znajduje się wiele zabytkowych chat (w tym dawna szkoła, plebania, domy miejskie i wiejskie, itd.), kościół, dwór (który jednak był już tego dnia zamknięty dla zwiedzających, więc nie udało nam się go obejrzeć), amfiteatr i zamek, a do tego karczma i sklep z pamiątkami.
Duży plus również za wygodne toalety umieszczone pośrodku skansenu 🙂
W skansenie w Wygiełzowie bardzo miło spędziliśmy czas i na pewno jeszcze tam wrócimy.
Po pierwsze dlatego, że to świetna miejscówka, po drugie, dlatego, że w lipcu jego terenie odbywa się festiwal Etnomania, na który od lat się wybieram i jakoś nie umiem dotrzeć, ale mam nadzieję, że w tym roku wreszcie mi się uda. A po trzecie dlatego, że został nam do zwiedzenia jeszcze dwór i zamek.
Na zamek nie dotarliśmy tym razem z powodu… moich butów 😉
Tego dnia jechaliśmy zupełnie gdzie indziej – mieliśmy w planach pobyt w dużym mieście, więc założyłam obuwie wybitnie nie terenowe. Skansen odwiedziliśmy zupełnie spontanicznie i choć była to świetna decyzja, moje nogi były bardzo biedne 😉
Po wyżwirowanych alejkach skansenu jeszcze jakoś dałam radę chodzić, jednak wspinanie się w szpilkach na górę do zamku było już poza moimi możliwościami 😉
Na koniec oczywiście pozostał zakup pamiątek…
No, dobra, nie będę Was ściemniać – zaczęliśmy od zakupu pamiątek 😉
Syn na Szczycie dostał miecz i tarczę, a ja w skansenowym sklepiku wynalazłam piękny pierścionek z wielkim czarnym kamieniem.
Jestem ciekawa, czy zgadniecie, ile mógł kosztować, bo jego cena była dla mnie ogromnym szokiem! 🙂
P.S. Jeśli zaciekawiło Was to miejsce, więcej informacji znajdziecie na stronie skansenu -> TUTAJ