Myślę, że w tym wpisie wszelkie słowa są zbędne. Zdjęcia same opowiedzą Wam historię tego grudniowego zachodu, gdy przez jakieś pół godziny mogliśmy podziwiać na niebie niesamowity świetlny spektakl.
A fotki zawdzięczam Synowi na Szczycie, który nagle przyleciał do mnie ze słowami – “Mamo, szybko, szybko rób zdjęcia! Jest pięknie!” i oderwał mnie od robienia świątecznych kartek 🙂 Ale, wiecie, nie mam mu tego za złe 🙂