Mówi się, że na nowy rok dnia przybywa na barani skok (czy jakoś tak 😉 ) i faktycznie coraz dłużej jest jasno, co chyba wszystkich cieszy. Ale ja mam wrażenie, że cały styczeń przeleciał niczym baranim skokiem!

Dopiero co witaliśmy nowy rok

… a już pierwszy jego miesiąc za nami!

Bardzo fajny i bardzo intensywny miesiąc, więc jeśli styczeń byłby prognozą na cały rok, to nie miałabym nic przeciwko, choć jednocześnie poproszę trochę więcej czasu na odpoczynek 🙂

Było dużo atrakcji i dużo spotkań z rodziną i przyjaciółmi, a do tego pogoda rozpieszczała nas pięknymi widokami, choć jednocześnie zima jakoś o nas zapomniała i gdyby nie to, że na przełomie roku spadło sporo śniegu, którego część leży do tej pory, to byłoby bardzo kiepsko z zimowymi klimatami…

Styczeń, choć to miesiąc, w którym zaczynają się ferie i było u nas sporo zimowych atrakcji, minął nam też bardzo pod znakiem szkoły. Byłam na szkolnej wycieczce z klasą Syna na Szczycie i szukałam tropów zwierząt w przepięknie ośnieżonym górskim lesie, a także odwiedziłam ósmą klasę, opowiadając o pracy pisarza.

Styczeń był dla mnie miesiącem próbowania nowych rzeczy – pierwszy raz na nartach, pierwszy raz na ściance wspinaczkowej i pierwszy raz na skuterze śnieżnym – ale jeśli śledzicie mnie na facebooku, to już o tym słyszeliście 🙂

I o naszej styczniowej przygodzie z telewizją, zapewne już wiecie, bo pisałam o niej ostatnio (TUTAJ).

 

I jeszcze jedno, co styczeń przyniósł nam w obfitości – zachwycające zachody słońca!

A jaki pierwszy miesiąc nowego roku był u Was?