Styczeń nie był łaskawy dla mojego blogowania. Dużo się działo, sporo było na głowie, a na koniec miesiąca Rodzinę na Szczycie rozłożyła choroba. Całkiem pokrzyżowała nasze plany. Miał być wyjazd, a było łóżko i lekarstwa.
W związku z tym, nie miałam też możliwości na zorganizowanie sesji zdjęciowej, a sesję zrobić musiałam, by zaprezentować Wam, jakie to nowe cacka z Bonprixu przyleciały na Szczyt.
Miałam idealną wizję tych zdjęć. Myślałam o pewnym uroczym miejscu z romantycznymi krużgankami, starym wozem i kamienną studnią. Ależ pięknie prezentowałaby się ta stylizacja w takim otoczeniu!
Niestety, miejsce dość oddalone od Szczytu, my chorzy, a termin na publikację wpisu ściśle określony.
I co tu zrobić?
Ten wpis początkowo miał nazywać się inaczej: #koniakowo, #kożuszkowo, #sweterkowo i opisywać zalety rewelacyjnych kozaków i uroczej torebki. Jednak życie, jak zawsze, pisze swoje własne posty i nieoczekiwanie historia bonprixowej stylizacji zmieniła się w pouczającą opowieść o tym, że zawsze się da!
Nie mówcie, że nie! Wszystko się da, tyko nie zawsze tak, jak sobie to zaplanowaliśmy. Nawet przeważnie nie tak. Jednak to wcale nie znaczy, że gorzej.
Wiecie, jedną z moich głównych zasad w życiu jest – RÓB TO CO MOŻESZ, Z TYM, CO MASZ. To złota zasada, która bardzo wszystko ułatwia, a jednocześnie pozwala znaleźć nowe rozwiązania i daje często nieoczekiwanie dobre rezultaty.
Tym razem miałam tylko drogę pod domem. Nawiasem mówiąc, tak wygląda u nas droga po kilku dniach odwilży i taki jej stan uznajemy za bardzo dobry 😉 Nie mogliśmy nigdzie pojechać, bo Ojciec na Szczycie nadal chory, syn jeszcze osłabiony po przebytej grypie. Jedyne, co mogliśmy zrobić, to wyjść na chwilę przed dom.
Rób to, co możesz, z tym, co masz.
I zrobiliśmy. Myślę, że efekty są całkiem udane, nawet nadspodziewanie udane, jak na to, że nie oczekiwałam zbyt wiele, po tej przydomowej sesji 🙂
A teraz kilka słów o samej stylizacji. Niewiele, bo zdjęcia, myślę, mówią same za siebie. Panująca odwilż pozwoliła mi na chwilę zrzucić śniegowce, grube kurtki i futrzane czapy – miła odmiana. Te dni z dodatnią temperaturą podziałały na mnie bardzo odświeżająco. Ostatnio pisałam Wam o moim zmęczeniu długą zimą, a odwilż była na nie skutecznym lekarstwem.
Wreszcie mogłam założyć na nogi coś innego niż kosmiczne śniegowce, które towarzyszyły mi przez ostatnie tygodnie. Stylowe kozaki, zdobione uroczym kożuszkiem, eleganckie, a jednocześnie bardzo wygodne, nadające się nawet na Szczyt, dzięki grubej podeszwie i stabilnemu obcasowi. Te i inne buty od Bonprix znajdziecie tutaj -> KOZAKI BONPRIX.
Odwilż, czy nie odwilż, nadal to styczeń, więc mile widziane miękkie materiały i ciepłe dzianiny. Nawet na torebce 🙂 Sweterkowa torebka jest z pewnością oryginalna i inna niż wszystkie, mnie od razu urzekła, a do tego stanowi idealny zimowy komplet z kozakami. Jeśli i Wam wpadła w oko, znajdziecie ją w dziale TOREBKI BONPRIX.
Do tego kapelusz, który kupiłam jesienią, lecz nie miałam do tej pory okazji go założyć i powstało szczytowe winter boho 🙂
Bardzo lubię taki styl i dobrze się w nim czuję. Delikatnie, a jednak wyraziście. Romantycznie. Jak bohaterka powieści o podróży w nieznane. Jak widzicie, i moje włosy dopasowały się do koniakowego klimatu całej stylizacji 🙂
Kozaki & torebka – BonPrix
Jeansy – New Yorker
Sweter – BikBok
Kapelusz – chiński market
Kamizelka – Lidl
Chusta – stragan góralski
Rękawiczki – sh