Od kiedy tylko się dowiedziałam, że kilkanaście kilometrów od Szczytu, za słowacką granicą, budują ścieżkę koronami drzew, bardzo chciałam tam pojechać. I udało się akurat w dzień otwarcia tej atrakcji, kiedy to przyjechali do nas nasi wspaniali, kochani przyjaciele – rodzinka z bloga Cukromania.

Ponieważ pytaliście mnie o szczegóły – podrzucam kilka przydatnych informacji. Ścieżka koronami drzew znajduje się w Bachledovej Dolinie, w miejscowości Zdziar na Słowacji. Od przejścia granicznego na Łysej Polanie jest to kilkanaście kilometrów.
Po dojechaniu do Bachledovej Doliny zostawiamy auto na parkingu i mamy do wyboru – iść pieszo na szczyt lub wjechać kolejką krzesełkową.
My wybraliśmy tę drugą opcję, choć o mało nie przyprawiło mnie to o zawał, bo panicznie boję się wszelkiego rodzaju kolejek linowych, a ta jedzie wyjątkowo długo. Do tego, podczas naszej wyprawy nieźle wiało i chwilami kołysało kolejką, więc nasza przeprawa wyglądała tak, że całą drogę się modliłam, udając przed Synem na Szczycie, że świetnie się bawię, a przejażdżka jest dla mnie świetnym przeżyciem 😉

Po dotarciu na szczyt mamy do wyboru sporo atrakcji – place zabaw, słowackie przysmaki w barze, ścieżkę dydaktyczną, zjazd autkami po rynnie, wieżę widokową, lub oczywiście najnowszy hit – spacer ścieżką koronami drzew.

Powiem Wam, że robi ona spore wrażenie. Sam chodnik jest szeroki i wygodny, nie czuje się na nim wysokości i jest odpowiedni dla osób w każdym wieku i w każdej kondycji. Jedyne, na co trzeba się przygotować to to, że może mocno wiać.
Byli i ludzie z bobasami w wózkach i staruszkowie o kulach.

Widoki zachwycające, choć jedyne do czego można by się przyczepić to to, że akurat tego dnia Tatry były za chmurami i nie mogliśmy się w pełni cieszyć podziwianiem pejzaży.

Dopiero wieża na końcu ścieżki jest hardcorowa. Przy wchodzeniu może się zakręcić w głowie, a na samej górze czuje się, że wszystko się chwieje.
Zwieńczeniem atrakcji jest rura, którą w przyszłości będzie można zjechać (jeszcze nie była skończona) oraz elastyczna siatka zawieszona na szczycie.

Ja wymiękłam i na siatkę nie weszłam, ale na szczęście był pod ręką nieustraszony wujek, który przespacerował się tam z Synem na Szczycie 🙂

Wejście dla osoby dorosłej to koszt 8 euro. Można także zakupić bilet rodzinny – 21 euro dla dwóch osób dorosłych i dwójki dzieci. Dodatkowo koszt kolejki dla jednej osoby to coś około 4 euro. I powiem Wam, że to naprawdę dobrze wydane pieniądze, wrażenia niezapomniane!

A skoro już o niezapomnianych wrażeniach mowa, to cały ten weekend był dla nas ich pełen. Pogoda była tak bajeczna, że trudno wymarzyć sobie lepszą, więc wykorzystywaliśmy ją na maksa, ciesząc się towarzystwem fantastycznych przyjaciół.
Właściwie, z Cukromaniakami byłoby fantastycznie nawet, gdybyśmy siedzieli cały czas w domu, jednak złota polska jesień zachęcała do korzystania z okolicznych atrakcji.

Była więc Rabka i Rabkoland, który zdążyliśmy odwiedzić w ostatni weekend przed zamknięciem na okres zimowy, było lotnisko w Nowym Targu i spacer w rezerwacie Bór, była Litwinka w Czarnej Górze i sesja zdjęciowa naszych chłopaków.
A do tego było tyle rozmów i śmiechu, że pod koniec już bolały mnie szczęki i nie mogłam wyraźnie mówić, a dzieciaki padały ze zmęczenia po tylu atrakcjach 😉

I powiem Wam jedno – te przeżycia zostaną z nami na zawsze, piękne naklejki do albumu wspomnień, a tacy przyjaciele to prawdziwy skarb! <3